Tą podróż organizuję zupełnie inaczej, to znaczy, nie mam planu, tworzę go na bieżąco. Właśnie go zmieniłam o 180 stopni. A kto mi zabroni? 😛
Nastawiam się na przeżywanie, doświadczanie, chwytanie chwil, jakkolwiek Coelhowo to brzmi.
Tam więc stwierdziłam, że wybiorę się do hammamu. Byłam już kiedyś, ale takim wiecie, w 5* hotelu. Luksusy i te sprawy, teraz chciałam naprawdę.
A naprawdę to jest tak, że wcale nie łatwo go znaleźć. Schowany jest przed ciekawskimi oczyma turystów. No, ale nie ze mną te numery!
Znalazłam. Wcześniej na internecie znalazłam godziny, w których mogę się udać do hammamu, gdyż panie i panowie mają osobne godziny urzędowania. Oczywiście panowie mają ich więcej…
Przychodzę jakieś 1,5 h przed zakończeniem naszego babskiego czasu. Wchodzę, kieruję się na stronę damską i od razu, bez żądnego ostrzeżenia wchodzę do sali wypełnionej półnagimi kobietami. Siedzą sobie na ławach w typowe tureckie wzory, chillują, odpoczywają. Taki rest room.
Ale najbardziej zaskoczyło mnie to, że serio, można tam było wejść od tak, niemal z ulicy!
Podejrzewam, ze miejscowi wiedzą, że nie wolno. Turyści tu nie dojdą.
Pani, która zgarnia kasę siedzi po turecku na środku. Kiwa na mnie, pyta czy chce do hammamu, mówię, że tak. Pytam co mam zrobić. Druga babeczka zabiera ode mnie rzeczy, także telefon, wkłada do szafki i daje kluczyk. Pokazuje mi moje miejsce, każe się rozebrać do naga i daje tylko taką chustkę do przewiązania.
No dobra, jak wszystkie, to wszystkie.
Idziemy do hammamu. Jest gorąco, duszno, z kranów leje się wodą. Dostaję swój kranik, dostaję mydło, miseczkę, mam się umyć.
Cała?
Cała. Włosy też.
Włosy też?
Moje włosy nie lubią się z takimi zabawami, no ale dobra, a chuj przygodo, najwyżej umyję je jeszcze raz w hotelu.
Nie muszę chyba wspominać o tym, że hotelowa wersja hammamu była lajtowa, więc i tutaj przyszłam w pełnym makijażu, z doklejonymi rzęsami. Już po chwili był cyrk, kiedy klej do rzęs dostał mi się do oczu. Na rany Chrystusowe, przyjechała Europejka do Turcji.
Co ciekawe, obok mnie była dziewczyna z córeczką, czyli już nawet dzieci korzystają z uciech hammamu. Dziewczyna uśmiechała się do mnie przyjacielsko.
Trochę dalej, młoda dziewczyna, na oko 16 lat, była myta przez mamę (?), ktoś inny rozczesywał jej włosy. Być może przygotowywała się na jakieś ważne wydarzenie, a może świętowała urodziny, a może po prostu dzień życia?
Myję się i polewam wodą. Nie będę kłamać, uwielbiam wrzątek, dla mnie ta cała ceremonia jest niezwykle odprężająca.
Patrzy na mnie cały czas babka na oko 40-50 lat, uśmiecham się. Nic. Pyta mnie o coś po turecku. Odpowiadam Polonya i anlamadim, co powinno wyjaśniać wszystko. Mówi coś do mnie dalej, ja wciąż, że nie rozumiem. Pani już nic nie mówi, ale obserwuje mnie do końca mojego pobytu tutaj.
Myję się, włosy także. Najpierw ubrana w chustę, później już zupełnie nago.
Atmosfera tego, że kobiece ciało jest normalne, że jest piękne, jakiekolwiek by nie było udziela mi się dość łatwo. Zdjęcie stanika przychodzi mi, tutaj tak łatwo jak u nas zamówienie kawy w Maku.
Umyłam się, siedzę i czekam. Pani zabiera mnie na marmurową płytę na środku hammamu, zazwyczaj jest ona podgrzewana.
Pani mnie rozbiera, kładzie moją chustę na kamieniu, ja kładę się na niej. Pani ma w ręce rękawiczkę z ostrą powierzchnią. Dosłownie zdziera ze mnie druga skórę, co momentami jest mało przyjemne. Ja pomimo tego, ze robię raz w tygodniu peeling i używam szczotki na sucho przeżywam jakieś nowe doznania 😀 Ale muszę przyznać, że chyba nigdy moja skóra nie była tak gładka.
Pani każe mi patrzeć, jak pozbywam się łusek i pyta czy jestem z Ameryki. Hmmm… tego nikt mi jeszcze nie zarzucił 🙂
Ciekawa jestem czy rękawiczka była zdezynfekowana albo wyparzona, bo w takim otoczeniu bakterie mają eden 🙂 Pani zdziera ze mnie skórę zewsząd, nawet z twarzy.
Każe się opłukać. Znowu się polewam gorącą wodą.
Kolejny etap to masaż. Znów się kładę na kamieniu, znów nago. Pani zaczyna masaż, jednak jeśli myślisz, że jest to coś przyjemnego to nie – raczej połączenie fizjoterapii z tajskim. Pani naciąga mnie na wszystkie strony, momentami nawet poddusza 😀 Ale nie dziwię się już, że oni wszyscy tak po turecku lekko siedzą, są rozciągnięci!
Masaż pani odbywa namydlając moją skórę, więc po tej przyjemności – nieprzyjemności należy znów się opłukać. Dostaję ręcznik do osuszenia się i mogę przejść do części relaksacyjnej.
Może dziwne, nie dziwne, nie wiem, ale zupełnie nie mam tutaj poczucia, że powinnam się zasłaniać. To moje ciało, to po prostu ciało. Tyle.
Wszystkie Panie są żywo zaciekawione skąd jestem, dopytują jak się nazywam. Wśród nich jest jedna młodsza, która rozmawia ze mną po angielsku. Gdy słyszą, że jestem w Turcji po raz 3 ożywiają się zadowolone, dopytują czy mi się podoba. Podoba potwierdzam.
Ubieram się i płacę. 100 lir za przyjemność, czyli jakieś 50 zł. Czy cena uczciwa czy zawyżona dla obcokrajowca, nie wiem. Przecież i tak się nie dowiem.
Wychodzę jakby 10 kilo lżejsza i 10 lat młodsza, czuję się cudownie, więc nie ma to znaczenia.
Jeśli ogarnę w Polsce jakiś hammam to będę korzystać, bo to jest tak przyjemne, że ja nie mogę! Nie dziwię się, że sułtanki chillowały przy rodzynkach, oblewane przez służące gorącą wodą i myte dokładnie aż do stópek.
Cudowne przeżycie!
brak komentarzy