„W podróży do prawdziwego szczęścia”
Jakieś 2 lata temu siedząc w firmowej kuchni, nachylając się znad owsianki z malinami z łyżeczką w ręce, powiedziałam do mojego kolegi:
– Kiedyś napiszę książkę! Zobaczysz, będzie można mnie kupić w Empiku.
Po czym roześmiałam się trochę sztucznie, sama zawstydzona tym, co właśnie powiedziałam. Pewnie, gdybym mogła wtedy spojrzeć w lustro zobaczyłabym dwa rumieńce na moich policzkach, niekoniecznie za sprawą make up’u.
To nie jest miła opowieść, to jest wstawanie z kolan, kiedy bliżej Ci do ziemi.
Jak to się zaczęło?
Jest październik 2020 roku. Jesienny wieczór, już niezbyt ciepły. Kobiety wychodzą na ulicę z transparentami i bólem w sercach. Towarzyszą im mężczyźni, a nawet dzieci. Pierwszy protest, na którym byłam w życiu. Dwie wcześniejsze noce przepłakałam. Zapaliłam znicz pod ratuszem i stanęłam z boku. Po jakimś kwadransie się zaczęło. Krzyki, przekleństwa i megafon. Przepraszam, nie umiem, boję się.
Wycofałam się.
Pojechałam do kawiarni. Bardzo lubię to miejsce, eklektyczne wnętrze, książki, pyszne desery. Dobrze, że się przenieśli w nowe miejsce.
Między jednym kęsem sernika a drugim, gdzieś pomiędzy siorbnięciami kawy mój chłopak mi oznajmia, że to koniec i już nie chce ze mną być. Kiedy zaczynam płakać prosi o rachunek i mówi, że wychodzimy. Rześkie powietrze doprowadza mnie do porządku.
Słyszę godzinną listę moich wad i niedociągnięć. Wszystkie moje słabości, którymi dzieliłam się w zaufaniu, nagle stają przede mną jako mój wróg. Niewiele już pamiętam z tych wyrzucanych słów, jakby zdmuchnął je wiatr, jak liście z chodnika. Pamiętam jednak uczucie, jakie mi wtedy towarzyszyło. „To moja wina. Jestem złym człowiekiem. Nie jestem nic warta” – myślałam.
– Ty się wszystkiego boisz – rzucił takim tonem, jakby właśnie wypowiadał w moją stronę największe przekleństwo.
Tydzień później odbieram telefon:
-Pani wyniki są złe, znajdę dla Pani miejsce w szpitalu.
Z jednej strony wiedziałam przecież, że jestem chora, z drugiej jednak… Bałam się pobytu w szpitalu. Na wejściu powinni rozdawać jakieś tabletki na uspokojenie i stres.
Rejestruję się, zakrywając łzy, kiedy proszę o zmianę osoby upoważnionej do moich danych. Ostatni raz kiedy tu byłam, towarzyszył mi on.
Kolejne badania i ustalony termin na zabieg, tuż po świętach. Jak miło.
W szpitalu towarzyszy mi Louise Hay, jest moim niewidzialnym wsparciem. Chociaż moje wsparcie jest jak najbardziej realne i ma imiona wspaniałych kobiet. Dobrze, że piszę to na laptopie, bo inaczej właśnie na kartki papieru spadałyby moje łzy. Nigdy w życiu nie otrzymałam tyle wsparcia. Mój telefon był czerwony od wiadomości.
„Myślę o Tobie” – trzy słowa, kilkadziesiąt łez.
Trzy tygodnie później odbieram wyniki: „komórek nowotworowych nie stwierdzono”. KOMÓREK NOWOTWOROWYCH NIE STWIERDZONO. Dostałam nowe życie? Trochę tak się poczułam. Spadło mi coś ciężkiego z ramion.
Coś jeszcze Ci powiem. Jestem DDA. W tym momencie nie mam odwagi i siły napisać więcej, prócz tego, że strach dopada nawet w nocy. Budzisz się na każdy hałas i udajesz, że nie słyszysz. Wychodzisz z domu i nie chcesz do niego wracać. Odbiera Ci to wszystkie siły.
Nie wiem dlaczego, ale…
Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam się poddać. Skąd we mnie ta siła do walki? Nie mam bladego pojęcia. Nawet kiedy leżałam na podłodze, fizycznie i w przenośni, wyjąc z palącego bólu, czułam, że muszę wstać.
Powinnam teraz powiedzieć, że postanowiłam sobie żyć szczęśliwie i zupełnie łatwo wprowadziłam to do swojego życia. Przykro mi, było kurewnie ciężko. Wiesz jednak co mnie zaskakiwało? Że mimo wszystko cieszę się, gdy widzę słońce, że lubię swoje odbicie w lustrze, że nadal mogę się śmiać. Że żyję, chociaż wydawało mi się, że umarłam.
Ataki paniki, epizod depresyjny, brak chęci otwarcia oczu każdego poranka.
Uratowała mnie kawa, jakkolwiek to dla Ciebie brzmi. Rozpuszczalna (wiem), z cynamonem i dodatkiem gorzkiego kakao. Koniecznie z mlekiem. Codziennie rano zalewałam kawę w zielonej porcelanowej filiżance ze spodeczkiem. Stało się to moim rytuałem i poczuciem bezpieczeństwa. Choćby świat się walił, piłam swoją kawę.
Myślisz, że zwariowałam? Byłam bliska obłędu i dałabym wtedy komuś wszystko, kto pomógłby mi się z tego uwolnić. Nikt jednak nie przyszedł i nie podał mi na złotej tacy rozwiązania, zaczęłam więc szukać sama.
Wprowadzałam do swojego życia różne rzeczy i obserwowałam, patrzyłam, jak to na mnie działa. Tańczyłaś kiedyś nago w łazience do swojej ulubionej muzyki? Spróbuj!
Napisałam eBooka
Trzy miesiące były najgorsze, a i tak słyszałam, że sobie świetnie radzę. To nie była magiczna różdżka, tylko praca nad sobą. Żmudna, każdego dnia, z kryzysami i bez wiary w powodzenie. Nagle jednak okazało się, że niemożliwe nie istnieje. W moim życiu zaczęły dziać się niesamowite rzeczy. A stało się tak dlatego, że pomimo wszystko postanowiłam być szczęśliwa i nie pozwolę by cokolwiek czy ktokolwiek mi w tym przeszkodził.
Wierzę, że szczęście jest stanem umysłu, niezależnym od czynników zewnętrznych. Nie, nie wierzę… Ja to wiem. Już teraz tak.
Od zawsze marzyłam, by napisać książkę. Jedno zdanie, które gdzieś wówczas usłyszałam zapaliło mnie. Zrobiłam to. Zajęło mi to miesiąc. Napisałam i wydałam eBooka.
W tej pozycji nie znajdziesz mojej historii, ona nie jest tutaj ważna. Ważna jesteś Ty i Twoja historia. Czego się boisz? Czy jesteś zadowolona ze swojego życia? Czy wierzysz, że możesz wiele zmienić w swoim życiu?
W eBooku znajdziesz moje sposoby, jak nie zwariować albo wręcz przeciwnie, zachowywać się tak, by cały świat myślał, że zwariowałaś.
Tylko Ty i wyłącznie Ty masz wpływ na swoje reakcje. Nie zmienisz ludzi, nie zmienisz pewnych sytuacji w Twoim życiu, nie masz wpływu na to, co Cię spotkało. Masz jednak pełną władzę nad sobą. Możesz wybrać jak chcesz żyć.
Na prawie 100 stronach eBooka pokazuję Ci jak, nie wychodząc z chujowej sytuacji, wyjść z chujowego stanu. Przepraszam, ale ja lubię przeklinać 🙂
„W podróży do prawdziwego szczęścia” jest dostępny m.in. w Empiku, Legimi czy na Taniej Książce. Mam nadzieję, że wyciągniesz z lektury dużo dla siebie i jednocześnie dziękuję Ci, że mnie wspierasz, kupując moje dzieło 🙂
Koniecznie daj mi znać jakie są Twoje przemyślenia po lekturze ❤
Jeśli masz ochotę dowiedzieć się o mnie więcej, przeczytaj MOJĄ HISTORIĘ.
Gdzie mogę znaleźć Twojego eBooka?
Jestem niezmiernie dumna, że mój eBook jest do dostania w najlepszych księgarniach internetowych, takich jak:
Opinie o moim eBooku
„Aniu, przeczytałam Twojego e-booka! Jesteś wielka! Gratuluję Ci, że to zrobiłaś. Jestem pod wrażeniem i formy i treści wpisuje się to całkowicie w moją filozofię życiową.”
”Aniu, właśnie skończyłam czytać… i ze łzami cieknącymi po twarzy mówię – DZIĘKUJĘ! Gratuluję, dokonałaś wielkiej rzeczy! Dla siebie i innych!”
”Właśnie przy porannej kawce jednym tchem przeczytałem Twoja książkę! Bardzo fajnie napisane. GRATULUJĘ!”
brak komentarzy