AZJA IZRAEL

Mam pomysł: Izrael na weekend!

izrael-telaviv-ebook-szczescie-uchyla

„Oszalałaś! Naprawdę chcesz tam jechać?” słyszałam to od wszystkich, którym mówiłam, że właśnie zabukowałam bilety na kilka dni do Tel Avivu. Pomysł wpadł mi do głowy kilka miesięcy wcześniej, a promocja -20% na Wizzair pomogła tylko w podjęciu ostatecznej decyzji (przy okazji założyłam też Wizz Discount Club, dzięki czemu moje bilety były jeszcze tańsze). „Tam Cię jeszcze nie było” – a no właśnie, nie było! Dodatkowo wierzę, że nawet kilka dni w słonecznym miejscu daje nam mocny zastrzyk energii na przetrwanie półrocznej zimy w Polsce.

Bilety zarezerwowałam 8 stycznia, czyli prawie na dwa miesiące przed podrożą. Było piękne, słoneczne popołudnie. I jakieś 10 stopni poniżej zera. „To dobry czas” pomyślałam. I naprawdę okazał się dobry. Poza rezerwacją lotu nie miałam jeszcze nic – ani określonych celów podróży (poza tym, że chciałam udać się też do Jerozolimy), ani transferów z i na lotnisko, ani miejsca spania. Na to wszystko przyszła pora trochę później.

„Nie boisz się?” – pytano czasem. Pewnie, że trochę tak. Tym bardziej, że jakiś kwadrans po dokonaniu rezerwacji usłyszałam w radiu o tym, że ciężarówka wjechała w tłum ludzi w Jerozolimie. Wyznaję jednak zasadę, że nie wolno się bać takich rzeczy – nieszczęście spotkać może nas także w drodze po bułki do osiedlowego sklepiku, nie ma reguły. Odpowiadałam więc zawsze – „a czego się mam bać?”. Według mnie w Izraelu naprawdę jest spokojnie – całą masę policji i wojska spotkać można na każdym kroku, a dla mnie jest to już wyznacznik bezpieczeństwa. Oczywiście, przychodzą mi do głowy myśli „a co jeśli ktoś jest niespełna rozumu i zaraz zacznie do nas strzelać”, ale to już moje prywatne zboczenie 🙂

Moja podróż była czterodniowa – leciałam do Izraela 22 lutego, wracałam 26. Jak dla mnie wystarczająco. Oczywiście, nie zobaczyłam wszystkiego, nie poznałam dogłębnie kultury żydowskiej, ale to tez nie było moim zasadniczym celem. Czego innego oczekuję od wyjazdów. Podróż trwała od środy do niedzieli, przy okazji obejmując „żydowska niedzielę”, czyli Szabat, kiedy to faktycznie życie trochę zamiera.

Istotne było dla mnie przede wszystkim to, żeby wylądować w Tel Avivie. To właśnie tam chciałam spędzić swój weekend. O tym mieście mówi się, że jest Nowym Jorkiem Wschodu. W Nowym Jorku co prawda nie byłam, jednak faktycznie mogę potwierdzić, że coś w tym jest. Miasto multikulturowe, nowoczesne, kolorowe, zachowujące w sobie rówczocześnie jednak odrobinę konserwatyzmu i egzotyki. Prawdziwa mieszanka. Nie byłam nastawiona na kąpiel w Morzu Czarnym ani podróż przez cały kraj, dlatego zrezygnowałam z lotniska w Eljacie (chociaż loty na południe są zdecydowanie tańsze). Odległość z Tel Avivu do Jerozolimy też wydawała mi się korzystna.

Loty z Katowic w obie strony wyniosły mnie w przeliczeniu na jedną osobę 462,70 zł wyżej wspomnianymi liniami Wizzair, obejmowały jednak dodatkowo pierwszeństwo wejścia na podkład samolotu, co nieznacznie wpłynęły na ich koszt. Wtedy wydawało mi się to super ceną, dziś wiem, że można znaleźć je jeszcze taniej.
Tak czy inaczej szczerze szczęśliwa dokonałam rezerwacji i już kilka tygodni później mogłam popijać sok z granatu na jednej z uliczek Jerozolimy 🙂

Mogą Ci się także spodobać

brak komentarzy

    zostaw odpowiedź