TURYSTYKA

Tutto andrà bene!

Twoja podróż do Rzymu rozpocznie się za 54 dni, widzę po zalogowaniu się do konta jednej z popularnych tanich linii lotniczych. Tutto andrà bene, czyli po włosku, wszystko będzie dobrze! Wierzę, że będzie i wierzę, że polecę!

Mamy dopiero kwiecień, a już tyle wydarzyło się na całym świecie od początku tego roku. Pomijając oczywiście ogólnoświatową pandemię koronawirusa Covid-19, byliśmy świadkami zestrzelenia samolotu pasażerskiego linii Ukraine International Airlines nad Iranem, wybuchu aż 6 wulkanów na raz w Indonezji, trzęsienia ziemi we Włoszech czy potężnego pożaru w strefie  zero w Czarnobylu. Nie będę zadawać pytania: “czy może być jeszcze gorzej?”, żeby nie kusić złego

Nasz nowy świat na pewno będzie inny, to nie ulega wątpliwości. Turystyka zapewne stanie się dobrem luksusowym, choć też pewnie na krótki moment. W ostatnich latach większość z nas wyjeżdżała chociażby raz do roku za granicę na wakacje, czasem jakiś wypad na weekend. Czy teraz to się zmieni? Jestem przekonana, że tak. Wielu z nas nawet po zakończeniu okresu epidemii będzie się po prostu bało wyjechać z kraju. Myślę, że Mazury i Bałtyk w tym roku będą przeżywać prawdziwe oblężenie. Inna kwestia jest taka, że dla wielu z nas podróże staną się finansowo nieosiągalne.

Przewiduje się, że ceny biletów lotniczych mogą być droższe nawet o połowę. Wydaje mi się to naturalna koleją rzeczy po tak ogromnych stratach, jakie firmy obecnie przeżywają. Z drugiej zaś strony, świetną decyzją jest zakup biletów właśnie teraz, w dobie kryzysu epidemiologicznego, chociaż pod pewnymi warunkami. Faktycznie, na najbliższe miesiące ceny biletów poszły w dół, ale jeśli chodzi o okres wakacyjny tutaj nie ma aż tak znacznej tendencji spadkowej cen. Tak naprawdę obecnie jest prawie niemożliwe do przewidzenia, co się wydarzy. Jeśli będzie popyt, podaż również się dostosuje. Wiecie, dwa miesiące temu mówiłam klientowi, że niemożliwe jest, aby kraje w XXI wieku zamknęły swoje granice… Wszystko jest możliwe. Ale nie tylko to, co złe, pamiętajmy o tym.

Straty szeroko rozumianej turystyki są ogromne, niewyobrażalne wręcz dla przeciętnego Kowalskiego. Na pierwszej linii frontu są biura podróży, linie lotnicze, hotele. Nagle, z dnia na dzień, wszyscy przestali zarabiać, mało tego, zaczęli tracić, bo wszystkie rezerwacje musiały zostać odwołane, a zgodnie z polskim prawem, środki zwrócone w terminie 14 dni. Wiele z Was pewnie nie wie, ale biura podróży zarabiają tylko na prowizjach, które niestety i tak nie są znaczne. W tym momencie pracujemy nad rezerwacjami pro bono – nikt nam za tą pracę nie zapłaci… Wracając do strat, jakich wysokości są to kwoty? Największe polskie biuro podróży na początku marca obłożyło swoje samoloty na poziomie 80%. Sporo, zapewne pomyślicie, otóż nie. Brakujące 20% spowodowało w przeciągu tygodnia straty kilku milionów złotych. Teraz przełóżmy te kwoty na obecną sytuację. Połączenia lotnicze zawieszone do odwołania od połowy marca, imprezy turystyczne zanulowane do końca maja, hotele, chociażby w Grecji, zamknięte do końca kwietnia z możliwością przedłużenia. Można tak wymieniać w nieskończoność.

To jest trudny czas dla wszystkich. Mówię to jako agentka turystyczna. Rozumiem klientów, którzy są po prostu smutni, bo wyjazd, na który czekali cały rok nie może dojść do skutku. Rozumiem klientów, którzy są zszokowani i źli, że ich wpłacone pieniądze wrócą do nich dopiero za pół roku (dotyczy to wszystkich rezerwacji z datą wylotu od 29.02 – specustwa “działa wstecz”). Rozumiem też klientów, którzy mając wakacje w sierpniu już teraz mówią, że na pewno nie polecą, bo się po prostu boją. To są ludzkie odczucia, najzupełniej normalne, ale… Nie rozumiem chamstwa, postawy “ja wiem wszystko najlepiej i znam swoje prawa” oraz patrzenia na świat tylko z jednej perspektywy. Ilu z Was podeszłoby do obcej osoby na ulicy i za 100 zł obraziłoby ją, gdybym o to poprosiła? Jestem przekonana, że nikt. W obecnej jednak sytuacji niektórym włączają się dziwne instynkty przetrwania, mające niewiele wspólnego z obecną sytuacją.

Pracuję z niemal wszystkimi touroperatorami obecnymi na polskim rynku. Każdy z nich podchodzi do tej sytuacji indywidualnie, starając się przy tym wszystkim nie stracić zaufania naszych wspólnych klientów. Wiem, że mało kto teraz wierzy, że jest to kluczowe w obecnej sytuacji, ale tak, dobro klientów jest dla nas szczególnie ważne. I jeszcze jedno – żadne szanujące się biuro, właściwie żadne biuro, nie wyśle klientów w miejsce zagrażające ich zdrowiu czy życiu.

Hasztag #ocalmyturystykę czy jeszcze lepszy #wspierajmyturystyke zachęca nas do tego, żeby nie rezygnować z wakacji, ale aby przełożyć. Przekonywać do tego mogą takie benefity, jak vouchery o wyższej kwocie niż wpłacona, dogodne warunki zmiany, często wakacje w tej samej cenie w szczycie sezonu czy możliwość rezygnacji z niewielkimi kosztami w późniejszym czasie. I wbrew temu, co możecie przeczytać na wielu grupach turystycznych typu “Wakacje z Tui – nigdy więcej” (aż do kolejnego sezonu, to taki mój żart? ) to nie jest to oszustwo. Według mnie to uczciwy kompromis, dodatkowo wspierasz markę, którą lubisz.

Polecam śledzić Martę Knasiecką, czyli @specjalistkaodwakacji, która na swoim blogu wyjaśnia wiele kwestii z “zaplecza” turystycznego. Niestety, ale większość inwektyw w stronę biur podróży bierze się z niewiedzy produktu, który się zakupiło. Ale więcej o tym u tej Pani: http://www.specjalistkaodwakacji.pl/. Zachęcam do przeczytania artykułu “Ratunku! Mam rezerwację” – dużo wiedzy przekazanej w prosty sposób. Polecam także jej instagram, Marta świetnie komentuje aktualne wydarzenia na swoim stories: https://www.instagram.com/specjalistkaodwakacji/?ref=badge Co myślę o wypowiedzi ministra Szumowskiego, że w tym roku wakacje się nie odbędą? Że robi bardzo zły PR turystyce i nie wiem skąd wie, co się wydarzy za trzy miesiące. Pomimo piastowanego stanowiska nie wydaje mi się on osobą rzetelną i wiarygodną – przykład: maseczki w walce przed koronawirusem dwa dni temu nie były koniecznie, dziś są…

Rząd chce wspomóc turystykę specustawą, która zmieniła termin rozwiązania umowy imprezy turystycznej – praktyczne rozwiązanie umowy następuje po 180 dniach i dopiero od tego terminu liczony jest prawny zwrot środków w terminie 14 dni. Według mnie to niedźwiedzia przysługa, bo niby pomagają, ale chyba jednak bardziej nam szkodzą… W główniej mierze nasz wizerunek, jako biura podroży, agenta turystycznego, tourorganizatora zostaje nadszarpnięty. Klienci są wściekli i nie ma się im co dziwić, czują się oszukani. Pomysł był dobry, ale 180 dni to zdecydowanie za długo. 

Czemu ma pomóc specustawa? Jeśli biura podróży oddałoby wszystkim swoim klientom na raz należne im środki to zapewne nie dałyby rady dalej funkcjonować. Nie dlatego, że nie mają pieniędzy, tylko dlatego, że nagle płynność finansowa zostałaby zachwiana. To nie jest tak, że te pieniądze leżą na koncie organizatora. Zaliczki, które zostały wpłacone na wakacje są już u hotelarzy, linii lotniczych, przewoźników etc. Dla zobrazowania: wyobraźcie sobie, że nagle wszyscy klienci idą do banku i wypłacają swoje pieniądze z lokat. Żaden bank by tego nie przetrzymał, nie dlatego, że nie ma pieniędzy, ale dlatego, że są one w ciągłym obiegu. I jeszcze jedna ważna rzecz – jeśli wszyscy będziemy krzyczeć o swoje pieniądze tu i teraz, to za chwilę może się okazać, że możemy podróżować, ale… nie mamy już z kim. Bądźmy solidarni.

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, jakie miałam zdanie na temat pandemii koronowirusa CoVid-19. I w dużej mierze nadal je podtrzymuję. Oprócz choroby towarzyszy nam przede wszystkim panika. Ogromna rolę odgrywają tutaj media – numerem jeden klikalności aktualnie jest koronawirus. Nie oglądam telewizji, staram się, by nie docierało do mnie za dużo newsów, bo głównie są to fake newsy, które z prawdą i rzeczywistością nie mają nic wspólnego. O tym, jak się robi dzisiejsze media, aby były ciekawe dla odbiorcy, wspomniał w swoim wystąpieniu Tomasz Michniewicz na Woodstock, link tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=CHGrj34sbjA, zresztą warto przesłuchać całego wywiadu. Telewizja pobudza w nas uczucia strachu – lęk przed koronawirusem, przed kryzysem, przed utratą pracy. Dzisiaj boimy się wszyscy. Czy warto? Moim zdaniem nie. Oczywiście, przyłączam się do akcji #zostańwdomu, ale zachowuję resztki zdrowego rozsądku i zawsze wszystko poddaję jeszcze w wątpliwość. Wiem, że istnieje przekonanie, że większość nie może się mylić… Otóż może, umówmy się, większość społeczeństwa jest taka, no, średnio bystra. Tylko pojedyncze jednostki są wybitne – nie twierdzę, że się do nich zaliczam. Jestem grzeczna, stosuję się do zaleceń, ale też zadaję pytania: dlaczego maseczki obowiązkowe są dopiero od 16 kwietnia? Dlaczego nadal jest to towar w naszym kraju? Dlaczego obchodzimy rocznicę wydarzenia katastrofy smoleńskiej, skoro aktualnie wyjście do lasu jest jeszcze zabronione? 

Wiecie czym jest społeczny dowód słuszności? Kojarzycie filmiki, gdy ludzie jadący windą stoją w niej tyłem do drzwi, wsiadają kolejne osoby i robią dokładnie to samo? To jest właśnie to – skoro inni tak robią, to choćby było to dziwne czy niemądre to i tak wszyscy robimy to samo.

Są jednak źródła, które sprawdzam na bieżąco. Pierwszym z nich jest mapa zachorowań, znajdziecie ją tutaj: https://gisanddata.maps.arcgis.com/apps/opsdashboard/index.html?fbclid=IwAR0KP0sWyWOffqIjnrUhpR4nhKYgE_HNuRT86QVgIUt0gOf6dIBNYoQAXbA#/bda7594740fd40299423467b48e9ecf6. Otrzymujecie tutaj komplet informacji na temat ilości osób zarażonych, wyleczonych i niestety tych, którzy zmarli, na całym świecie, w wyszczególnieniu na kraje. Drugim żródłem jest strona na Facebooku @italiapozaszlakiem, gdzie codziennie znajdziecie raport na temat sytuacji we Włoszech – na przykład to, że od dłuższego czasu jest tam tendencja spadkowa, proszę bardzo: https://www.facebook.com/ItaliaPozaSzlakiem/. Zachęcam także do obejrzenia live’a na profilu Miss Magdula na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=Ve_Jt0-n9LE. Dowiecie się z niego, jak wygląda sytuacja we Włoszech, Stanach Zjednoczonych i w Hiszpanii z perspektywy osób tam mieszkających.

Ponad miesiąc temu zostały zamknięte granice naszego kraju. W związku z tym przynajmniej dwa moje wyjazdy zostały odwołane. Jest mi przykro, i to bardzo. Pomimo tego, że mam to szczęście, że mogę wyjeżdżać kilka razy do roku, za każdym razem bardzo się cieszę i przeżywam każdą swoją podróż, jakby była tą pierwszą. W tym trudnym czasie jestem pełna nadziei, spokoju i wdzięczności. Mimo wszystko jesteśmy szczęściarzami. Mimo, iż zamknięci możemy dokonywać zakupów online i kontaktować się ze znajomymi w social mediach. Teraz jeszcze bardziej doceniam to, że mogę wyjść do restauracji i zjeść pyszne jedzenie w gronie przyjaciół. Doceniam to, że mogę wyjechać na weekend, że  nikt nie kontroluje mnie na granicy. Doceniam to, że mając smartfona w ręku mam zarówno tłumacza, mapę, przelicznik walut i dziennik wiadomości w jednym. Jesteśmy tak bardzo uprzywilejowani – nasi rodzice nie mieli tylu możliwości, co my. Dziś, każdą podroż mogę zaplanować i zarezerwować w swoim łóżku w 15 minut. To to jest fantastyczny czas, aby docenić naszą codzienność sprzed koronawirusa. 

Uważam, że wszystko jest po coś. Wszystko. Jestem dobrej myśli, #wszystkobędziedobrze. Tutto andrà bene. Do zobaczenia we Włoszech!

Mogą Ci się także spodobać

brak komentarzy

    zostaw odpowiedź